czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział I: Grób pośród kwiatów

Wokoło rozciąga się kamienna pustynia. Czarne niebo, niczym tafla jeziora o północy, wydaje się być niekompletne. Gdzie podział się księżyc? Wieje porywisty wiatr. Pośrodku bezgranicznego pustkowia stoi dziewczyna w delikatnej jak pajęcza sieć sukience. Pod wpływem gwałtownego ruchu powietrza materiał tworzy z jej ciała kształt posągu. Bose stopy pokryte są krwawymi cięciami, ale nocna księżniczka nie czuje bólu. Fiołkowe oczy błyszczą niczym dwa błędne ogniki; złociste włosy spływają kaskadą na ramiona, unoszą się zaś podczas silniejszych podmuchów, tworząc jaśniejącą kopułę. Kąciki jej ust są skierowane ku górze, jak gdyby przed chwilą została uszczęśliwiona. Przez twarz przepływa niezmaterializowana fala spełnionych marzeń, skrywanych niegdyś głęboko w sercu.
Wtem nieskazitelnie czyste niebo przecina ogłuszający, ognisty piorun. Dziewczyna przewraca się na kamienie, raniąc sobie dłonie. Powoli unosi głowę i widzi przed sobą postać w jasnej pelerynie z lśniącym amuletem, którego rzemyk okręcony jest wokół mięsistych palców tajemniczej postaci. Księżniczka nie jest przerażona, jakby cały czas spodziewała się jej przybycia. Zjawa powoli odkrywa swoje oblicze. Okazuje się być starą kobietą o niezwykle pogodnej twarzy. Podaje dziewczynie swoją dłoń, nabiera powietrza, otwiera usta... i w tym momencie powala ją na ziemię mężczyzna bez jednego oka, który pojawił się całkowicie niezauważony.
Jak intruz.
♚♚♚
Liana uklękła przy porośniętym bluszczem nagrobku, na którym wyryto, jej zdaniem, najpiękniejsze imię pod słońcem: AURORA. Przez chwilę analizowała tęsknym wzrokiem każdą literę z osobna i choć robiła to codziennie, cały czas miała nadzieję, że wyczyta z tej lichej informacji coś więcej. Pragnęła wiedzieć cokolwiek. Datę urodzin. Wiek dziecka. Kolor włosów lub oczu. Powód, dla którego odeszło do świata umarłych.
Przyłożyła dłoń do kamiennej płyty i zamknęła oczy. Wyobraziła sobie małą dziewczynkę z mnóstwem jaśniutkich loczków na główce mrugającą zabawnie wachlarzem rzęs. Uśmiechała się do niej, zerkając z właściwą sobie ciekawością w błękitnych oczkach. Była ubrana w śnieżnobiałą sukieneczkę z najdroższego materiału z ozdobnym kołnierzykiem i pasem udekorowanym kilkoma różyczkami.
Kiedy Liana otworzyła oczy, obraz miała rozmazany. Łzy niebawem znalazły ujście, spływając po policzkach cienkimi strumyczkami. Ułożyła z dbałością zerwane w królewskim ogrodzie kwiaty w półkole na płycie grobu, przeżegnała się i odmówiła modlitwę, która wiele lat wcześniej stała się jej osobistym wyrazem szacunku wobec zmarłej siostry. Powierzając powtórny raz duszę zmarłej Bogu, w głowie zaświtała jej pewna myśl. Dlaczego nigdy nie odważyła się porozmawiać z nią bezpośrednio? Wypowiedzenie na głos wszystkich przykrości i smutków być może oczyściłoby duszę z niewytłumaczalnych wyrzutów sumienia. Po chwili słowa zaczęły samoistnie płynąć z ust dziewczyny:
Auroro, wiem, że mnie słyszysz; zawsze czuję twoją obecność. Każdego ranka budzi mnie myśl o tobie. Jak wyglądałaś? Ile miałaś lat? Dlaczego odeszłaś i zostawiłaś mnie samą? Od lat nie potrafię się pogodzić z losem, który nas rozdzielił. Gdzie się podziałaś? Dlaczego odebrano mi możliwość poznania ciebie, siostrzyczko? Widzę cię tylko w mojej wyobraźni jako małą dziewczynkę o jasnych włosach i błękitnych oczach, chociaż na pewno jesteś ode mnie starsza…
Liana po raz pierwszy przełamała nieśmiałość. Z pomocą ogromnej wiary w istnienie siostry w innym wymiarze wyrzuciła z siebie piętrzące się w nieskończoność żale w stosunku do milczących na temat Aurory rodziców. Pozwolili Lianie znać jedynie imię umarłej. Król i królowa zrobili ze śmierci pierworodnej córki wielką tajemnicę. Nie chcieli nikomu zdradzić powodu jej odejścia, wyglądu ani wieku, w jakim zasiliła grono aniołków. Dziewczyna tak wiele razy wertowała po kryjomu stare dokumenty ojca, zwracając szczególną uwagę na akty zgonów rodziny, a nawet poddanych, że niejednokrotnie przestawała wierzyć w istnienie Aurory kiedykolwiek, nie natknąwszy się na żadną wzmiankę o niej. Szybko zrozumiała, że nie ma wstępu do tej sprawy, a jakakolwiek materialna rzecz, która mogłaby poświadczyć egzystencję siostry, być może wcale nie istnieje. Dotarło do niej, że córka żyje jedynie głęboko w sercach rodziców i poza nimi nikt nie zrozumie bólu straty. Upływający czas pogłębiał jednak w sercu księżniczki pretensje, chociaż kochała rodziców jak nikogo innego i rzadko ważyła się sprzeciwić ich woli.
Skończywszy monologiczną rozmowę z siostrą, Liana postanowiła po raz ostatni poprosić rodziców o wyjawienie tajemnicy śmierci Aurory podczas podwieczorku.
♚♚♚
Liana dowiedziała się o Aurorze w bardzo oczywisty sposób. Będąc małą dziewczynką, bawiła się ze swoją ulubioną służącą w ogrodzie. Podczas zabawy w chowanego, między świeżo przyciętymi klombami w sercu roślinnego raju, ujrzała przedziwny dla niej obiekt — półokrągły pomnik z bogato zdobionym napisem, którego wtenczas nie potrafiła przeczytać. Czuła na przemian podniecenie i lęk, dumę i niepewność. Niedługo po odkryciu zawołała towarzyszkę, zdradzając swoją kryjówkę.
W oczach przyjaciółki ujrzała przerażenie. W pierwszym momencie pokojówka próbowała odciągnąć stamtąd małą księżniczkę, ale kiedy usłyszała niekończącą się lawinę pytań, odparła spokojnym tonem, że wszystko najlepiej wytłumaczą jej rodzice, po czym zaproponowała inną zabawę, z dala od grobowca. Mimo usilnych działań służącej, mających na celu odesłanie w niepamięć w umyśle Liany zaistniałego wydarzenia, sprawa nie dawała dziewczynce spokoju. Podświadomie żywiła przekonanie, że coś jest nie w porządku, a wspomnienie nagrobka rodziło w jej sercu niepokój.
Zmierzając w stronę sali jadalnej, czuła się dokładnie tak, jak kilka lat wcześniej, gdy dowiedziała się, że Aurora była jej siostrą. Przez całą drogę było jej słabo i pocierała nerwowo dłonie, jakby to miało jej dodać odwagi. Nim gwardziści otworzyli drzwi prowadzące do właściwej komnaty, wyprostowała plecy i uniosła dumnie głowę.
Król siedział w szczycie stołu, królowa zaś zajmowała miejsce po jego prawej stronie. Oboje byli ubrani w mniej oficjalne stroje — ojciec Liany miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie, a matka delikatną fiołkową sukienkę na krótki rękaw. Kiedy Liana weszła do jadalni, unieśli głowy, posyłając jej ciepłe spojrzenia. Dziewczyna zajęła najbliższe wolne miejsce.
Widzę, że kucharki się postarały — stwierdziła, spojrzawszy na tacę pełną czekoladowych rogalików. — Smakuje wam? — Głos jej drżał, co nie umknęło uwadze Joanny.
Jak zawsze, kochanie. — Spojrzała na córkę przenikliwie. — Co dzisiaj robiłaś?
Dzień jak co dzień; rano miałam lekcję śpiewu i lekcję gry na fortepianie, studiowałam geografię sąsiednich królestw, a później czytałam nowe tomiki poezji, które ostatnio podarował mi hrabia Pourbaix. Odwiedziłam też grób Aurory…
Na dźwięk imienia zmarłej córki król poruszył się niespokojnie na krześle, a jego usta wykrzywiły się w niezadowoleniu.
— Powinnaś zmodyfikować swój harmonogram dnia. Aktualny nie pozwala ci się wystarczająco rozwijać.
Dziewczyna przypuszczała, że ojciec próbuje zmienić temat.
Co mam przez to rozumieć?
Tym razem matka przejęła inicjatywę.
Być może ten pomysł ci się nie spodoba, ale pomyśleliśmy, że powinnaś ponownie pójść na kurs jazdy konnej. Taka umiejętność przyda się, kiedy będziesz już żoną hrabiego. Wiesz, jak bardzo kocha te zwierzęta.
Tak, oczywiście, macie rację — odparła posłusznie, choć wcale nie chciała się zgodzić, ale nie pozwoliła, by zostało to zauważone.
Rodzice spojrzeli po sobie w zdumieniu. Wciąż mieli w pamięci obraz siedmioletniej Liany, która podczas nauki jazdy spadła z konia, omal nie zostając poturbowaną. Dziewczyna od tamtej pory nosiła w sobie uraz do wierzchowców, bała się nawet na nie patrzeć, toteż taka odpowiedź była na pary królewskiej nie lada zaskoczeniem.
Czyli już nie boisz się koni? — spytał ojciec.
Liana westchnęła.
Nie w tym rzecz. Po prostu... ufam wam.
Henryku, sam powiedz, czy…
Księżniczka nie dała im jednak dokończyć wymiany zdań.
I mam nadzieję, że wy również mi ufacie. — Patrzyła raz na matkę, raz na ojca. Dłonie miała przepocone, a dolna warga drżała.
Joanna potarła niepewnie policzek i zmarszczyła brwi. Wyglądała tak, jakby spodziewała się usłyszeć coś złego.
Oczywiście, że ci ufamy.
Więc opowiedzcie mi o Aurorze. Wydaje mi się, że jestem już na tyle dojrzała, iż mogę wysłuchać tej historii.
Żądanie Liany spotkało się z nienawistnym spojrzeniem króla. Serce podskoczyło jej w piersi — ojciec nigdy wcześniej nie patrzył na nią w ten sposób. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała ze zwiększoną częstotliwością, jak gdyby przed chwilą przebiegł długi dystans. Poczuła się wobec niego maleńka niczym okruszek czekoladowego rogalika leżący na podłodze; nie spuszczała wzroku z jego twarzy, jakby to miało uchronić ją przed gniewem i kłótnią.
Joanno, niech ona stąd wyjdzie. — Henryk spojrzał na żonę w tak samo wrogi sposób.
Królowa zbladła i bez chwili zastanowienia powiedziała:
Liliano, pójdź do swojej komnaty.
Zawsze posłuszna aż do przesady, nienaganna córka wypełniająca wszelkie polecenia. Ale dzisiaj nie potrafię.
Dziewczyna nie drgnęła; nie pozwoliła nawet łzom wydostać się spod powiek.
Tato, proszę cię…
Joanna nakryła pięść męża dłonią.
Wyobrażam sobie, że to, co się wydarzyło, to najgorsza tragedia w waszym życiu — tym razem kilka mimowolnie uwolnionych łez spłynęło po jej policzkach — ale nie rozumiem, dlaczego nie chcecie mi opowiedzieć o jej życiu, jak wyglądała, w co lubiła się bawić…
Król wyrwał dłoń z uścisku żony i oparłszy łokcie na stole, ukrył twarz w dłoniach. Królowa, choć zaparcie się broniła, w końcu rozpłakała się, spuściwszy głowę.
Zawsze byłam posłuszna waszej woli, zawsze. Ale teraz nie potrafię. Skoro w ogóle dowiedziałam się o jej istnieniu, mam prawo…
W tym momencie mężczyzna, ku przerażeniu żony i córki, gwałtownie podniósł się z krzesła i uderzył pięścią w stół. Miał czerwoną twarz – Liliana nie wiedziała czy bardziej z powodu rozpaczy, czy gniewu. Nieoczekiwanie chwycił siedzącą dziewczynę za ramiona i zaczął nią potrząsać.
Nie! Zrozumiałaś? Nie masz prawa wiedzieć!!!
Księżniczka zobaczyła jego przekrwione oczy i natychmiast spuściła wzrok. Po chwili ojciec puścił ją i ciężkim, władczym krokiem skierował się w stronę wyjścia z jadalni. Gdy opuścił pomieszczenie, Liana usłyszała huczący głos mężczyzny dobiegający z korytarza:
I nigdy się nie dowiesz!
Spojrzała na matkę, która, zapłakana i blada, patrzyła tępo w blat stołu, przyciskając mocno do piersi własną pięść.
Wtem Liliana poczuła nieodpartą chęć skopania czegokolwiek. Po chwili zerwała się z krzesła i bez słowa wybiegła z komnaty.
♚♚♚
Nazbyt rozpędzony powóz królewski gwałtownie podskoczył na wertepie i właśnie w tamtej chwili księżniczka się obudziła. Nim zdołała szeroko otworzyć oczy, oślepił ją blask zachodzącego słońca, który w postaci pojedynczych promieni, wdarł się przez otwór okienny do środka pojazdu. Liana odniosła wrażenie, że jej głowa jest cięższa niż zazwyczaj. Wydawało jej się, że ma całkiem spuchniętą twarz i ogromne worki pod oczami, jakoby nie spała którąś noc z rzędu. Poczuła, że materiał błękitnej sukienki przykleił się do jej wilgotnych pleców. W pierwszym momencie omal nie dostała palpitacji serca, ponieważ nie pamiętała, w jaki sposób została doprowadzona do takiego stanu. Prędko jednak przypomniała sobie o strasznej kłótni z ojcem podczas podwieczorku, po której postanowiła wybrać się na samotną przejażdżkę do pobliskiego miasteczka Valadileine, i powróciły do niej nieprzyjemne emocje. Na policzkach ponownie zagościły łzy.
Przed oczyma cały czas miała przyprawiający o dreszcze wyraz twarzy ojca i jego słowa, które, słyszane gdzieś w odmętach umysłu, kąsały dziewczynę niczym jadowite węże. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie ani nie doświadczyła tak agresywnej reakcji z jego strony. Ojciec od zawsze traktował ją tak, jakby była najdroższym skarbem, jedynym oczkiem w głowie, nigdy nie pozwolił nikomu podnieść na nią ręki. Tymczasem jeden sprzeciw dziewczyny kosztował wszystkich niezapomnianą awanturę. Nadal nie mogła pojąć, dlaczego rodzice nie chcą wspominać o starszej córce. Co takiego się wtedy wydarzyło? Co tak strasznego, że chronią młodszą przed prawdą? W jaki sposób umarła Aurora?
Kareta ponownie podskoczyła na wyboistej drodze. Ku swojemu zdumieniu, Liana zorientowała się, że krajobraz za oknem przesuwa się w nadzwyczaj szybkim tempie. Gdzie tak bardzo spieszyło się Jakubowi – ulubionemu woźnicy, który w okresie jej wczesnego dzieciństwa, pozwalał dosiadać się jak konia?
Nagle uwagę księżniczki przyciągnął mały, zwinny słowik, który podążał za karetą, wyćwierkując wesoły repertuar. Niespodziewanie przysiadł na rancie okna.
Skąd w tym drobniutkim ciałku znalazło się tyle siły?
Ptaszek zaczął przyglądać się dziewczynie z ciekawością. Ten widok stał się impulsem. Na moment popuściła wodze fantazji i uwolniła swój artystyczny zmysł. Poczuła, jak gdyby spełnił się w rzeczywistości, wykreowany w romantycznym wierszu, pochodzącym z tomiku, który dostała w prezencie od narzeczonego, obraz rozmowy zakochanej panny z uroczą ptaszyną. Wyobraziła sobie, że to zwierzęciu wyznaje głęboko skrywane uczucia do bezimiennego hrabiego o jasnych, poskręcanych w loczki włosach i zielonkawych oczach, który podczas ostatniego wyimaginowanego balu, trzymał ją w swoich ramionach, wirując między elegancko ubranymi parami. Mimo panującego wokół kunsztu i emocji tylko od nich biło światło płomiennej miłości wyrażonej w kilku zetknięciach palców, przelotnych spojrzeniach, przypadkowym muśnięciu warg i przyśpieszonym oddechu.
Wtem słowik poderwał się do lotu, przerywając liryczne uniesienie Liany. Skierował się w przeciwnym kierunku, w stronę majaczącego w oddali zamku na wzgórzu.
Nie od razu zrozumiała, co sprawiło, że zamarła w bezruchu.
Zasnęłaś? — usłyszała męski, nieznany jej głos. Dochodził z kozła na przodzie karety. — Zawsze taka gadatliwa, a dzisiaj…
Nie, zastanawiam się, czy Julian zdaje sobie sprawę z tego, jaki gotuje nam los.
Ten z kolei, również całkowicie obcy księżniczce, należał do kobiety.
Liana powtórnie spojrzała przez okno. Powóz zbliżał się do lasu. Ku swojemu przerażeniu, rozpoznała w nim ten odległy zakątek Darcynii, do którego w dzieciństwie marzyła się wybrać na przekór rodzicom i całej służbie opowiadającej o tajemniczym lesie jako o przeklętym miejscu. Serce biło jej w piersi jak oszalałe, czuła wściekle pulsującą krew w skroniach. Żołądek miała całkowicie ściśnięty, a na czoło wystąpiły kropelki potu.
To nie była dróżka do miasteczka Valadileine. A woźnicą z całą pewnością nie był dobroduszny Jakub.
*
Witam wszystkich!
Nie zamierzam w tym miejscu szeroko się przedstawiać i wciskać na siłę informacji o mojej osobie. Przede wszystkim chciałabym podziękować każdemu, kto dotąd dotarł. Mile widziane są wszelkie opinie - każda da mi jakąś naukę na przyszłość. Jeśli zauważyłeś/łaś jakikolwiek błąd, będę wdzięczna za wskazanie. Nigdy nie zamieszczam tekstu bez kilkakrotnego sprawdzenia, ale mimo wszystko jestem tylko człowiekiem ;) 
Powieść będzie pisana regularnie, ale niezbyt szybko. Wolę zadbać o wygląd i przekaz rozdziału niż urządzać wyścig z czasem. 
Życzę miłej dalszej lektury już wkrótce!
Klara


Share:

8 komentarzy:

  1. Dobry wieczór.
    Jak widać jestem tu pierwszą osobą, która postanowiła coś, można by rzec, iż cokolwiek, skomentować.
    Pomysł na historię tak bardzo mi się spodobał, że pierwszą rzeczą jaką wykonałam wchodząc na "Wierzyciele" było oglądnięcie strony po stronie - co dla ciebie oznacza dodatkowe wyświetlenia. Następnie obczaiłam skąd masz taki cudowny szablon, a już na samym końcu przygody w detektywa Sherloca, przeczytałam opis "Wierzycieli".
    Zaintrygowało mnie to, że tak zgrabnie ujęłaś sens całego opowiadania, w tak niewielkiej ilości zdań. Mi by to zajęło z dobrą stronę w Wordzie, ale ja po prostu nie potrafię minimalizować swoich słów - tyczy się to też nabazgranych bądź wystukanych na klawiaturze słów - więc nie będę porównywać zupełnie obcej osoby do samej siebie. Jaki tego byłby sens? Prawdopodobnie nabawiłabym się kompleksów, czy innych tego typu pierdół i całe wakacje zostałyby skreślone z listy "Top".
    Jednakże wracając do głównego wątku mojego komentarza:
    Opis zachęcający do przejścia dalej, do przeczytania prologu - w tym wypadku pierwszego rozdziału - i reszty dopiero co ukazujących się rozdziałów, był niezwykle ciekawy. Możesz czuć się zaszczycona, ponieważ rzadko kompletuję tę część w blogosferze i innych tego typu stronach.
    Wracając:
    Czytając pierwszy rozdział miałam mieszane uczucia. Raz było mi niedobrze od zbyt wykwintnych opisów, niczym w Harlequinach przedstawienia i wyidealizowania bohaterów oraz od mieszanych stylów w rozdziale pierwszym; a raz byłam zaintrygowana sposobem jaki przedstawiałaś niektóre szczególiki. Do tego doliczmy błędy interpunkcyjne w pierwszych kilku wersach opisu snu - bo jak mniemam to był opis snu? Popraw mnie, jeżeli się mylę.
    Do tego zrezygnowałabym z niepotrzebnych epitetów, które nie są potrzebne, ale jednak gdzieś się tam plączą.
    Ale oczywiście jest to moje zdanie. Sama wiem, że również często robię masakryczne błędy, od których moi czytelnicy dostają przepukliny, czy też mój styl pisania komuś nie odpowiada. Rozumiem. Więc nie dziwota, że zamiast chwalić autora za super tekst, który notabene mi się bardzo podoba i czekam na następny rozdział, robię analizę rozdziału i rozkładam go na czynniki pierwsze, jakby to był jakiś niezwykle niebezpieczny związek chemiczny. Chemio pozwól żyć na wakacjach! Nawiasem mówiąc, moja nauczycielka to: nie dość, że pogrom szkoły to jeszcze uzmysłowiła sobie, że zostanę przyszłym noblistą z dziedziny chemii. Kolejną Skłodowską. Dobrze, że jeszcze tylko rok i alleluja!
    Ale ponownie wracając:
    Rozdział dobry, powiedziałabym nawet, że fajny, bo ciekawy to na pewno. Postaraj się o betę lub coś takiego. Spodziewaj się mnie w następnych i w innych, o których niedługo się dowiem. Zrobię risercz w necie i będę anonimowym stalkerem.
    Mam nadzieję, że to co - jakimś cudem - zminimalizowałam do maksa, po trzynastej próbie napisania komentarza, uznasz za konstruktywne i godne odpowiedzenia. A ja sama cię nie przestraszyła i zniechęciłam.
    Jestem zbyt wybredna i będę miała przez to problemy w życiu. Cholera by to!
    Weny, zdrowia, wakacji lub spokojnej pracy - nie sprawdzałam profilu więc nie wiem - i czego tam ci jeszcze do szybszego pisania rozdziałów potrzeba.
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak na uboczu mogłabym poprosić o adres emile do autorki "Krew północy". Od pewnego czasu mam chrapka na jej opowiadanie, ale nie mogę poprosić o dodanie, ponieważ nie posiadam jej kontaktów.
      Serdeczne podziękowania, jeżeli się zgodzisz :)

      Usuń
    2. Dobry wieczór!

      Jest mi bardzo miło, że zdecydowałaś się poświęcić trochę wolnego czasu i przeczytać oraz skomentować moje wypociny.

      Na wstępie pozwolę sobie zaznaczyć, iż moja opowieść nosi tytuł główny: "Wichrzyciele", a nie "Wierzyciele" ;D Nie sądziłabym, że komukolwiek może spodobać się ten opis... Siedziałam nad nim sporo czasu, a i tak nie byłam do końca zadowolona z efektu końcowego. Ale skoro mojej pierwszej czytelniczce się podoba... to nie pozostaje mi nic innego, jak się cieszyć.

      Rozumiem Twoje podejście do "wykwintnych opisów" - w ten sposób chciałam podkreślić nieco rozpoetyzowaną naturę Liany, wprawdzie nie wiem, czy osiągnęłam ten efekt. Mam skłonności do nadużywania epitetów i do komplikowania zdań, oj tak... Mimo to mam nadzieję, że nie są aż tak pogmatwane jak u Brunona Schulza na przykład ;D Coś, co mnie delikatnie zmartwiło w Twojej opinii, to to, że bohaterowie są wyidealizowani... A chciałabym tego raczej unikać. Postaram się, by w kolejnych rozdziałach tę tendencję wyeliminować.

      Tak, w pierwszym rozdziale umieściłam opis snu - taki niby "prolog"; nie chciałam niepotrzebnie rozbijać tekstu na dwie części. Czy mogłabyś mi wskazać błędy interpunkcyjne, o których wspomniałaś? Będę wdzięczna; wiesz, tego typu kwestie traktuję bardzo poważnie.

      Odnośnie bety - wczoraj nawiązałam z pewną osobą kontakt w tej sprawie, także mam nadzieję, iż niedługo będę miała wsparcie.

      A tak marginesie - chemia to ZUO! :D Haha, skoro widzi w Tobie potencjał, to wykorzystaj taką szansę, zwłaszcza że jest "pogromem szkoły" ;)

      Niestety nie posiadam maila do tej dziewczyny :/ Też bardzo podobało mi się jej opowiadanie, ale i ja nie mam do niego dostępu... Z tego, co pamiętam, publikowała pod nazwą "Nitif" - chyba tylko tym mogę Cię wspomóc.

      Jeszcze raz dziękuję za tak wyczerpującą i szczerą opinię! Również życzę Ci udanych i bezpiecznych wakacji. I faktycznie odpocznij od chemii :D

      Pozdrawiam
      Klara

      Usuń
    3. Hej. Dzięki za tak szybką odpowiedź.
      Dopiero teraz, gdy popatrzyłam na tytuł opowiadania oraz jego adres, zorientowała się dlaczego nie mogłam trafić wcześniej na twojego bloga. Coś mi w głowie utkwiło, że wierzyciele, wierzyciele, wierzyciela, a nie - jak powinno zresztą być - Wichrzyciele. Przez "CH" zamiast "E". Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
      Co do tych błędów, wyłapałam tylko jeden:

      * Czarne niebo – niczym tafla jeziora o północy – wydaje się być niekompletne.

      Powinno być bez tych pauz:

      * Czarne niebo, niczym tafla jeziora o północy, wydaje się być niekompletne.

      To chyba było jedyny co przykuło moją uwagę, ale postaram się jeszcze raz przewertować rozdział. Jednakże później. Aktualnie sprzątam dom i tylko przez dosłownie chwilkę znalazłam dostęp do Internetu.
      Co do tej chemii - podzielam twoje zdanie. Talentu jakiegoś specjalnego nie mam. Po prostu mój umysł jest czysto abstrakcyjnym środowiskiem, które żyje własnym życiem, a pomysły i myśli zachodzą na siebie co sekundy, dlatego też większość podejrzewa u mnie ADHD :D Ale mam dość dobrą pamięć i wkuwanie kilku stronnych hasełek lub pojęć, nie jest dla mnie jakimś dużym problemem.
      Dzięki za podanie nazwy. Z autorką za jasne chiny nie da się dojść porozumieć, ze względu na niepodanie żadnych kontaktów, tak więc nie powinnaś się dziwić, iż tak znikąd wyleciałam z tamtym pytaniem.
      Pozdrawiam
      M.

      Usuń
    4. Oczywiście, że nie mam Ci tego za złe. Pomyłki się zdarzają.
      Ach, o taki błąd Ci chodziło, już rozumiem, dzięki.
      Serio chcesz to czytać drugi raz? Jestem w takim razie ogromnie wdzięczna, bo rzadko można w tych "internetach" znaleźć tak pomocną osobę jak Ty :) Ostrzegam tylko, że już wprowadziłam część zmian według Twoich sugestii - usunęłam zbędne epitety, a także trochę zmieniłam dialog między Lianą a rodzicami, by nie był taki sztywny. Nie wiem, czy osiągnęłam upragniony efekt, ale to już coś ;)
      Oj tak, rozumiem, też już dzisiaj sprzątałam...
      Łatwość w zapamiętywaniu to bardzo przydatna zaleta! Trzeba korzystać póki można :D

      Udanego weekendu :)

      Usuń
  2. Cześć. Zapraszam Cię na moje opowiadanie No Way Out.

    Kiedy świat dookoła mnie sie rozpadał, nie było nikogo by pomógł mi pozbierać te kawałki.
    Zostałem wrakiem samego siebie.
    Moje przeznaczenie przestało sie liczyć, a ciemne chmury jeszcze bardziej zasłoniły moją przyszłość. Wtedy dotarło do mnie, że stoje w miejscu.
    Miejscu z którego nie ma wyjścia.

    https://www.wattpad.com/story/76939854-no-way-out

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć.
    Przybyłam tutaj w poszukiwaniu ciekawego opowiadania, które mogłabym śledzić. I oczywiście się nie zawiodłam. Naprawdę świetny styl, dobrze się czyta, historia również jest wciągająca i osobiście czuję niedosyt. Dawno nie miałam już takiego banana na ryju, gdy czytam coś w internetach. Także, będę śledzić i trzymam kciuki!
    I jeszcze informacja dla ciebie, sama prowadzę blog o tematyce Fantasy z uniwersum Dragon Age, jeżeli by się to interesowało to zostawiam link poniżej :3

    https://opowiesci-z-thedas.blogspot.com/

    ~Nancy

    OdpowiedzUsuń

Cenię sobie konstruktywną krytykę :)